Świadectwa, OR I Bańska Wyżna, 3-19.08.2019, moderator - ks. Mariusz Żołądkiewicz, para prowadząca - Iza i Rafał Pytlakowie

Marta:
Pierwsze dni rekolekcji to był dla mnie szok: napięty program, zajęcia od świtu, dużo modlitwy. Drugiego dnia, z powodu zmęczenia, niewyspania i marudzących dzieci, przyszło zniechęcenie, nawet wątpliwości, czy Bóg istnieje (!). Ponoć kryzys drugiego dnia to dość typowa sprawa, na szczęście, po przespanej nocy, ustąpił. Czwartego dnia od rana przygotowywaliśmy się do przyjęcia Jezusa jako Jedynego Pana i Zbawiciela. Podczas namiotu spotkania mieliśmy rozważać fragment z Apokalipsy „Oto stoję u drzwi i kołaczę”. Jednak mój wzrok powędrował wyżej, do słów „Znam twoje czyny, że ani zimny ani gorący nie jesteś. (...) A skoro jesteś letni, chcę cię wyrzucić z mych ust.” Znałam ten fragment, przypomniało mi się, że słowa „wyrzucić z mych ust” to eufemizm tłumaczenia polskiego, bo w oryginale to słowo oznacza „zwymiotować” – czyli jeśli jestem niezdecydowana, Bóg mną gardzi, czuje do mnie obrzydzenie! A przecież jeszcze dwa dni temu wątpiłam w Jego istnienie! A za parę godzin mam Go przyjąć jako Pana i Zbawiciela! To mną wstrząsnęło. Postanowiłam, że muszę się zdecydować TU i TERAZ. Co to znaczy, że przyjmę Jezusa jako Pana i Zbawiciela? Czy jestem gotowa, aby oddać Mu wszystko, co mam najcenniejszego? Mojego męża, dzieci? Mój mąż ma niedługo jechać na drugi koniec Polski, wszystko może się zdarzyć! Czułam, że zaczyna mnie ogarniać panika, więc żeby uspokoić myśli zastosowałam jedną z technik medytacji chrześcijańskiej: wdech – Jezu, wydech – ufam Tobie, Jezu – ufam Tobie, Jezu – ufam Tobie. I wtedy wyraźnie usłyszałam słowo: „UFAJ!”. Natychmiast spłynął na mnie spokój, bo to była odpowiedź na moje wątpliwości. Muszę zaufać. Jeśli Pan będzie miał inny pomysł na nasze życie, jeśli zechce zabrać mi to, co najdroższe, to muszę zaufać, że tak będzie lepiej. Jezus chce dla nas samego dobra, więc nam pozostaje tylko zaufać. „Dobrze, Panie Jezu, zgadzam się! Chcę przyjąć Cię jako Pana i Zbawiciela i chcę Ci ufać.” – pomyślałam. Mój mąż zobaczył tylko łzy szczęścia i ulgi. Parę godzin później klęczałam przed uniesionym Najświętszym Sakramentem i głośno odczytywałam tekst ślubowania, przy każdym zdaniu pamiętając, że to oznacza zgodę na wszystko. To był jeden z najmocniejszych i najpiękniejszych momentów w całym moim życiu.

Krzysztof:
Po siedmiu latach przynależności do Domowego Kościoła, wreszcie udało nam się pojechać na rekolekcje, które okazały się być czasem przełomu w wierze, nawrócenia i doświadczenia Bożej miłości. Intensywny program dnia, aklimatyzacja w nowym miejscu, nowi ludzie, a w tym wszystkim, przygotowania do przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Pośród tylu zajęć i nowych treści, nie miałem zbyt wiele czasu na przeżywanie emocjonalne tego aktu. Powiedziałem tylko Jezusowi, że chcę, aby od dzisiaj był Panem mojego życia. W pełni świadomie zgodziłem się na to, by Jezus zamieszkał w tych obszarach mojego życia i tych miejscach we mnie, do których ja sam nie miałem odwagi nawet zaglądać. To było bardzo mocne doświadczenie na polu wiary. Z jednej strony strach przed tym, co może się wydarzyć i niepewność, a z drugiej właśnie wiara w to, że przecież z Bogiem nic złego nie może się stać. Można powiedzieć, że tego dnia zdjąłem kłódki z drzwi prowadzących do zakazanych dla Niego miejsc. On nie wszedł tam od razu. Pozwolił mi odkryć i zafascynować się na nowo najpierw moim powołaniem do bycia mężem i ojcem, poprzez zrozumienie istoty małżeństwa, na podstawie opisu stworzenia człowieka (Księga Rodzaju), oraz wnikliwej analizy tekstu przysięgi małżeńskiej. Kolejnym odkryciem były zobowiązania Domowego Kościoła. Przez długi czas na samo słowo „zobowiązania” cierpła mi skóra. Były dla mnie po prostu ciężarem. W kolejnych dniach rekolekcji mieliśmy okazję przeżyć każde z nich. Zobaczyłem wtedy, że zobowiązania nie są niczym innym jak spotkaniem osób. Wiążą (wiązanie) najpierw mnie z Bogiem, potem moje małżeństwo z Bogiem, następnie moją rodzinę i tak po kolei, aż do spotkania z Bogiem we wspólnocie na rekolekcjach. To wszystko zaczęło być po prostu fascynujące. W końcu przyszedł dzień pokutny. Jeszcze rano tego dnia byłem niemal pewien, że wyspowiadany przed rekolekcjami, nie potrzebuję korzystać ze spowiedzi, ale w modlitwie prosiłem Ducha Świętego, by pokazał mi mój grzech, którego może nie widzę. I tuż przed wyjazdem do Bachledówki, gdzie zorganizowane było nabożeństwo pokutne, zastałem w pokoju moją płaczącą żonę. Po krótkiej rozmowie już wiedziałem, że chodzi o poważną sprawę, dotyczącą relacji między nami, przed rozwiązaniem której, przez lata uciekałem. Nie było czasu na długą rozmowę. Trzeba było jechać na nabożeństwo. W tej sytuacji już wiedziałem, że spowiedź jest konieczna. Sam wpuściłem Jezusa do miejsca, gdzie jeszcze do niedawna wisiała kłódka. To było wspaniałe doświadczenie dotknięcia Bożej miłości i uleczenia głębokiej rany. Na początku niezbyt przyjemne, bo trochę bolało, ale zaraz potem oczyszczające i uwalniające. Po powrocie usiedliśmy z żoną do dialogu, a On był z nami.

Marta i Krzysztof:
Musimy jeszcze napisać o głębokiej wdzięczności dla Izy i Rafała oraz ekipy animatorów za wspaniale przeprowadzone rekolekcje, za stworzenie doskonałej atmosfery, która sprzyjała otwieraniu serc. Na długo zostanie w naszej pamięci piękna oprawa doniosłych momentów rekolekcji, przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela, intymna modlitwa małżeńska, podczas której mogliśmy dziękować i przepraszać, Droga Krzyżowa z prawdziwym krzyżem na prawdziwą górę, oczyszczająca spowiedź w strugach deszczu, dialog małżeński – chyba pierwszy udany w naszej historii!, wzruszające odnowienie przysięgi małżeńskiej i huczne wesele – agapa – na koniec. To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie nasza wspaniała diakonia wychowawcza, a na jej czele nieocenieni Basia i Romek, którzy wspaniale zorganizowali czas naszym trzem córkom. Każda z nich chce znowu jechać na rekolekcje – starszaki zachęciły się do formacji młodzieżowej. Osobne podziękowania należą się ks. Mariuszowi, którego można słuchać godzinami, który swoją mądrością i przykładami z życia otwierał małżeństwa na siebie nawzajem, który wreszcie miał niesamowite podejście do dzieci i młodzieży, a przy tym był doskonałym kompanem wycieczek górskich i wypadów na basen.
-----


Jesteśmy małżeństwem od 3 lat. Do Ruchu Światło-Życie przynależymy od 2. Mamy 4-letnią córeczkę Łucję i oczekujemy przyjścia w listopadzie kolejnej dziewczynki, która będzie nosiła imię Sara. Decyzja o wyjeździe na rekolekcję była dla nas czymś kompletnie naturalnym. Na rekolekcje jeździliśmy od małego z rodzicami, którzy również należą do Ruchu. W związku z tym, że para prowadząca jest nam znana od wielu lat, pojechaliśmy do Bańskiej Wyżnej bez większych obaw.

W naszym życiu rodzinno-małżeńskim wszystko toczyło się swoim rytmem. Przeważały chwile gorsze, ale miewaliśmy też lepsze momenty. Od początku małżeństwa dużo się kłóciliśmy. Kuba często wyjeżdżał z przyjacielem w góry. W każdy weekend w naszym domu pojawiały się duże ilości alkoholu i znajomych. Taki styl życia w negatywny sposób odbijał się na naszej relacji, a także na relacji z naszą córką, której nie poświęcaliśmy odpowiedniej ilości czasu. Kuba był również mocno zaangażowany w ćwiczenia na siłowni i w następie tego, miał styczność ze sterydami. Połączenie weekendowych libacji alkoholowych z używkami doprowadziło pod koniec 2018 do pogorszeniu się jego stanu psychicznego. Od tamtej pory nasza rodzina przeżywała różne chwile. Agnieszka zaszła w ciążę. Zmieniliśmy miejsce zamieszkania. Dołączyły do nas dwa kociaki. W ciągłej gonitwie nie mieliśmy czasu na Pana Boga. Wykonywaliśmy absolutne minimum zobowiązań, aby zaspokoić własne sumienie. Podświadomie czuliśmy też, że relacja z Bogiem jest dla nas jedynym ratunkiem i w jakiś sposób spaja jeszcze nasze małżeństwo.

Przed samym wyjazdem na rekolekcje strasznie się kłóciliśmy. Nie pamiętamy dnia bez kłótni. W naszych wymianach zdań nie brakowało wulgaryzmów i agresji. Wszystkiemu przyglądała się Łucja. Na początku rekolekcji wszystko wydawało nam się jasne i zrozumiałe. W końcu, nie pierwszy raz uczestniczymy w takim wydarzeniu. Bardzo pozytywne wrażenie zrobiła na nas niesamowita otwartość par animatorskich i ogromne zaangażowanie diakonii wychowawczej. Plan rekolekcji był bardzo napięty. Rano Jutrznia, śniadanie, szkoła życia, spotkanie w kręgach, szkoła śpiewu, Eucharystia, obiad, 3h wolne dla rodziny, szkoła modlitwy + Namiot Spotkania, kolacja, pogodny wieczór. 7 sierpnia czyli 4 dzień rekolekcji był jednym z najważniejszych dni tego wyjazdu. Tego dnia mieliśmy uroczyście przyjąć Jezusa jako naszego Pana i Zbawiciela. Po tym akcie zrozumieliśmy, że Pan Bóg powinien być w naszym życiu na stałe, a nie tylko odwiedzać nas raz na jakiś czas. Dotarło do nas, że w pełni zawierzamy się jego prowadzeniu. Od teraz robimy wszystko tak, żeby był z nas dumny. Nie możemy być już dłużej ”letni”.

Kolejnym przełomowym momentem rekolekcji była uroczysta spowiedź połączona z Adoracją. Całe wydarzenie trwało 5 godzin. Był to spory wysiłek fizyczny, w szczególności dla Agnieszki w stanie błogosławionym. W trakcie spowiedzi Kuba otrzymał od ojca spowiednika słowa, które zrewolucjonizowały nasz sposób rozmawiania. Na co dzień bardzo dużo ze sobą rozmawiamy, ale jak się okazało, nie poruszamy tematów trudnych. Nie dzielimy się ze sobą za specjalnie swoimi troskami i radościami. Zaleceniem ojca było to, żebyśmy codziennie przez 15 minut rozmawiali o tym, co nas tego konkretnego dnia spotkało wewnętrznie. Od tamtej pory codziennie dowiadujemy się nowych rzeczy o sobie i wspieramy się w trudnych momentach, o których wcześniej byśmy nie wiedzieli.

Bardzo ważnym momentem podczas jednego z popołudniowych Namiotów Spotkania była dla Kuby łaska oświecenia. Duch Święty przyszedł do niego i pokazał mu, że zamiast zmagać się i walczyć z codziennymi trudnościami sam powinien żyć wiara, żyć Jezusem. Modlić się i oddawać cześć Panu od rana do wieczora. Zawierzyć wszystkie swoje troski właśnie Jemu. Nie ma potrzeby, żeby dźwigał swój krzyż sam.

Najwspanialszym przeżyciem wspólnym, małżeńskim, jakie nas spotkało na tym wyjeździe był dialog małżeński. Agnieszka już kilka dni wcześniej siadała w kaplicy, żeby zapisać wszystkie myśli do omówienia. Przed dialogiem pojechaliśmy wszyscy do kościoła na Mszę św. Po powrocie Kuba krzątał się czekając na diakonię wychowawczą, żeby przejęli opiekę nad Łucją. Agnieszka chodziła poddenerwowana, poganiając Kubę. Zdarzyło się najgorsze. Pokłóciliśmy się na całego. Kiedy wydawało się, że z dialogu nici Agnieszka się opamiętała i zaczęliśmy się razem modlić - otwarcie i z głębi serca. Przywoływaliśmy Ducha Świętego. Oczywiście nie pozostawił nas z tym samych. Poprowadził nasz dialog tak, że poruszyliśmy bardzo ważne sprawy związane ze zdrowiem psychicznym i przemocą w naszej rodzinie.

Agnieszka:
Całe rekolekcje modliłam się, aby Bóg pokazał to, co we mnie jest złe. Zawsze łatwo było mi powiedzieć, że mój mąż jest niedobry, a ciężej spróbować sama się zmieniać. Przygotowałam całą listę tematów do omówienia, ale jednocześnie modliłam się o dar słuchania. Przed dialogiem dokładnie usłyszałam, co jest we mnie złe, przez 80% czasu mówił Kuba i udało mi się poruszyć 1 sprawę z 12. Jak zwykle Pan Bóg miał dokładnie inne plany niż ja.

Wyjątkowo oczyszczający okazał się wieczór modlitwy małżeńskiej. Przeprosiliśmy siebie za wszystkie zranienia, które wyrządziliśmy sobie nawzajem. Był to również moment modlitwy dziękczynnej za siebie nawzajem. Podziękowaliśmy Bogu za wszystko czym nas obdarzył. Wypowiedziane słowa uleczyły wiele ran z przeszłości.

Oboje doświadczyliśmy obecności Boga i tego, że z nami rozmawia, jeśli tylko zaprosimy Go do swojego życia i poświęcimy czas na modlitwę. Od paru miesięcy prowadzimy z naszą córką rozmowy na temat imienia naszej młodszej córeczki. Zdecydowaliśmy się na imię Sara, ale nie spotkało się to z aprobatą Łucji, która była niezadowolona z naszego wyboru. Zależało jej na tym, żeby nasz nowy członek rodziny nosił imię Lilia (jak koleżanka z przedszkola). My również nie byliśmy przekonani co do tego imienia, ponieważ ma pochodzenie hebrajskie i potencjalnie może przysporzyć córce kłopotów w szkole. Agnieszka modliła się i pytała Boga, jaką decyzję podjąć. Dwa dni przed końcem rekolekcji, jadąc na dzień wspólnoty, Bóg dał nam odpowiedź. Nie poruszaliśmy tematu imienia. Łucja sama z siebie, przerywając ciszę, w pewnym momencie powiedziała „No dobra, niech będzie Sara.” I tak faktycznie się stanie.

Agnieszka i Jakub

Świadectwo, ORAR II Wadowice, 2-8.02.2019, moderator - ks. Paweł Witkowski, para prowadząca - Iwona i Krzysztof Giedzińscy

Jadąc na rekolekcje ORAR II do Wadowic wiedzieliśmy, że będą dobrze zorganizowane. Po przyjeździe na miejsce utwierdziliśmy się w tym przekonaniu. Witały nas promienne, pełne wyrozumiałości i przepełnione Duchem Świętym twarze pary prowadzącej i animatorów. Wznoszący się nad miastem dom rekolekcyjno-pielgrzymkowy, mieszczący się w zabudowaniach dawnego niższego seminarium karmelitów bosych, był miejscem prawdziwej oazy, w której zaznaliśmy życzliwej gościnności i odpoczynku od trudów dnia codziennego. Wspaniała i chętna do pomocy diakonia wychowawcza zadbała o kompleksową opiekę nawet dla najmłodszych dzieci, dzięki temu rodzice mogli bez przeszkód i rozproszeń skorzystać z bogatych treści konferencji i spotkań w kręgach.

Zrozumieliśmy jak wielka odpowiedzialność wiąże się z byciem animatorem. Animatorami jesteśmy przede wszystkim w rodzinie, ale również jesteśmy odpowiedzialni za trwanie w duchu zasad Ruchu Światło-Życie oraz duchowy rozwój członków naszego kręgu. Abyśmy mogli inspirować i pobudzać duchowy wzrost osób, za które jesteśmy odpowiedzialni, musimy najpierw sami poznać Chrystusa, a nie da się tego zrobić bez wypełniania naszych zobowiązań. Comiesięcznego dzielenia realizacją tychże nie należy robić na zasadach rachunkowości: „było, nie było”, tylko przeprowadzić głębszą syntezę duchowego wzrostu. Z pomocą i wzorem przyszedł nam św. Jan Paweł II poprzez swój dom rodzinny – obecnie muzeum, którego zwiedzanie pozwoliło nam utwierdzić się w przekonaniu, że musimy mieć odwagę żyć dla miłości, ponieważ Bóg jest miłością i zapewnia nas, że z nami jest.

W myśl zasady rzymskiego historyka Liwiusza „Verba docent, exempla trahunt” (Słowa uczą, przykłady pociągają) mogliśmy zaobserwować na żywym organizmie, którym była nasza rekolekcyjna wspólnota – jak Pan Bóg wynagradza trud włożony w budowę jedności. To był dobry czas spędzony w cudownym miejscu ze wspaniałymi ludźmi dopełniony pysznymi kremówkami.

Małgosia i Michał Żabówka

Świadectwa, ORAR I Krościenko, 28.01-3.02.2019, moderator - ks. Tomasz Moch, para prowadząca - Małgorzata i Grzegorz Flisowie

Na rekolekcje ORAR I udało nam się zapisać o czasie, także mieliśmy je od dawna w naszym planie. Śnieżna zima, spokój gór, zadbany ośrodek rekolekcyjny w Krościenku, świetna organizacja i posługa wszystkich animatorów pomogły dobrze je przeżyć. Świadectwa Pani Doroty i Stanisławy, które współpracowały z ks. Blachnickim, pozwoliły zrozumieć jego świętość i mądrość. Opowiedziane przez nie historie pokazały, jak Pan Bóg prowadził ks. Franciszka i jego rękami wypełniała się wola Boża. Również codzienna posługa, pogodne spojrzenie drugiego człowieka, radość i wieczorne słowo na szkolenie modlitwy, którym dzieliły się Panie z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła były widzialnym znakiem zbudowanej wspólnoty.

Temat rekolekcji i ich treść uświadomiły, że niezależnie od sytuacji Bóg zawsze musi być na pierwszym miejscu. Jest światłością, która rozświetla ciemności naszego życia. Rekolekcje przypomniały o wartości służby drugiemu człowiekowi w codziennych prostych czynach. Bóg oczekuje od nas otwarcia na bliźniego, na życie w prawdzie i wkładanie wysiłku w pracę nad sobą i swoimi słabościami.

Czas rekolekcji pozwolił odpocząć duszy, zaznać pokoju serca i na nowo zbliżyć się do Pana Boga.

Joanna i Radosław
-----

Rekolekcje ORAR I w Krościenku n/Dunajcem przeżywaliśmy jako para animatorska. Przez 4 dni formacji mogliśmy doświadczyć idealnych warunków do wprowadzenia jedności Światła i Życia w naszej codzienności. Podczas katechez i spotkań wsłuchiwaliśmy się w słowa sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Napełnialiśmy się siłą i odwagą, by zmieniać siebie i świat wokół nas - by stawał się lepszy, a każdy dzień przybliżał nas do Boga. Był to dla nas czas szczególny – odetchnięcia od codzienności, skupienia się na Bogu i tym, co do nas mówi, służenia drugiemu człowiekowi. Jezus napełnił nasze serca pokojem i umocnił w naszym powołaniu w małżeństwie i rodzicielstwie.

Podczas rekolekcji czerpaliśmy wielką radość z przebywania w Centralnym Domu Rekolekcyjnym. Poznaliśmy Marysię i Elę z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła – opiekunki domu, które obdarzały nas każdego dnia wielką życzliwością oraz przekazywały wiele cennych uwag dotyczących życia formacyjnego. Wielkim darem było spotkanie z p. Dorotą Seweryn i p. Stanisławą Orzeł – bezpośrednimi świadkami życia i działalności ks. Franciszka.

Tak my, jak i nasze dzieci jesteśmy wdzięczni Panu, że mogliśmy wziąć udział w tych rekolekcjach.

Chwała Panu!

Ania i Bartosz Małkowie
-----

Tegoroczne rekolekcje były naszymi dziewiątymi rekolekcjami Domowego Kościoła, lecz pod kilkoma względami odmiennymi od poprzednich. Były to nasze pierwsze rekolekcje zimą, w górach, w centrum naszego ruchu i po raz pierwszy mieliśmy być animatorami na tego typu rekolekcjach.

Kiedy nas poproszono o tę posługę, zrodziło się we mnie wiele obaw. Czy jesteśmy gotowi? Czy damy radę organizacyjnie z trójką dzieci? A przede wszystkim czy, ze względu na moje wzloty i upadki w formacji, jestem godzien przyjąć tę funkcję. Z drugiej strony czułem, że powinniśmy pojechać. Skoro zostaliśmy poproszeni, znaczy to, że Duch Święty musiał natchnąć parę organizującą rekolekcje, a skoro On zadziałał, to znaczy, że tak musi być.

Postawiłem sobie jeden warunek. Skoro mam być animatorem, to moja formacja musi być lepsza niż do tej pory. Rozpocząłem pracę nad sobą, a Duch Święty zaczął napełniać mnie spokojem. Nie stresowałem się już tymi rekolekcjami. Wiedziałem, że wszystko będzie dobrze i, o dziwo, nawet sam przebieg pakowania się i podróży upłynął miło i bez nerwów.

Na samych rekolekcjach spodziewałem się ciężkiej pracy. Wydawało mi się, że posługa animatora uniemożliwi mi duchowe przeżycie tego czasu. Lecz i tym razem moje obawy były niepotrzebne. Mogłem w pełni uczestniczyć we wszystkich punktach programu w sposób jeszcze głębszy niż kiedyś. Codzienny poranny Namiot Spotkania był bez zasypiania nad Biblią, a rozważane Słowo pracowało we mnie przez następne godziny. Jutrznia była jak zaczerpnięcie oddechu na cały dzień. Konferencje, które słyszało się kilka lat temu na ORAR I, były na nowo odkrywane z innej, dojrzalszej perspektywy. Eucharystia była kulminacją duchowych przeżyć. Możliwość służby przy ołtarzu, bycia tak blisko Jezusa, napełniało moje serce radością bycia tu i teraz. To wszystko sprawiało, że przez cały ten czas czułem się radosny, spokojny i, o dziwo, wypoczęty.

Ta atmosfera pozwoliła mi odkryć i odczuć jedność naszego ruchu. Byliśmy w Krościenku, na rekolekcjach Domowego Kościoła, w Centralnym Domu Rekolekcyjnym DK. Jednak dzięki osobom tam mieszkającym i pracującym (Marysia i Ela z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła), zaproszonym gościom ( Pani Dorota i Pani Stasia), wizycie na Kopiej Górce, uczestniczeniu w Eucharystii w Dniu Światła, zdałem sobie sprawę, że Domowy Kościół nie jest odosobnioną wyspą, ale że należymy do bogatego w swej różnorodności Ruchu Światło-Życie.

Krzysztof Mentrak
-----

Świadectwo, RE Popowo, 16-18.03.2018, ks. moderator Krystian Sacharczuk, para prowadząca Marta i Artur Niegrzybowscy

Na rekolekcjach wyjazdowych byłam po raz pierwszy. Jechałam na nie z nadzieją, że znajdę odpowiedź na kilka pytań.

Pierwszą odpowiedź dostałam już na samym początku, na pierwszej katechezie o miłości Bożej, którą głosił ks. Krystian. Opowiedział o tym, co kiedyś przeżywał i jak postrzegał Pana Boga, a obraz ten nie był dobry tylko pełen lęku i okazało się, że jest to dokładnie to, co ja w tym momencie przeżywam. Słuchając tego co mówi, miałam wrażenie że mówi o moich doświadczeniach. Dało mi to ogromną nadzieję, że znalazł się ktoś, kto będzie w stanie mi pomóc. I tak też się stało.

Kolejną odpowiedź dostałam podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu. Odpowiedź przyszła ze Słowa Bożego, otworzyłam Pismo Święte i Pan Bóg odpowiedział mi w bardzo klarowny sposób. Nie miałam żadnych wątpliwości. Radość z tego że Pan Bóg chce ze mną rozmawiać, że do mnie mówi była ogromna. Do człowieka, który czuł się ogromnie od Niego odrzucony.

Gdy przyjęłam Pana Jezusa jako Jedynego Pana i Zbawiciela poczułam ogromną ulgę, a ogromny strach, który mnie zniewalał bardzo się zmniejszył. Jednak najpiękniejszym doświadczeniem, było poczucie, że w moim opuszczeniu, ciemności i cierpieniu nigdy nie byłam sama. Uświadomiłam sobie, że Matka Boża była zawsze ze mną. Po prostu to czułam.

Przyjechałam na rekolekcje żyjąc w ogromnym strachu przed Bogiem, z niesamowicie wykrzywionym Jego obrazem, a wyjechałam pełna nadziei i radości, że gdzieś w Jego nieskończonym miłosierdziu znajduje się miejsce i dla mnie.

Bardzo dziękuję Panu Bogu i wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tych rekolekcji.

Beata Szuba

Świadectwa, OR I st. Gosławice, 3-19.08.2018, ks. moderator Aleksander Michalak, para prowadząca Beata i Jarosław Bernatowiczowie

Nie jesteśmy długo w Domowym Kościele, ale po przystąpieniu w 2012 roku dość szybko odkryliśmy, jakim darem są rekolekcje, zarówno te wakacyjne jak i śródroczne. Kiedy już „posmakowaliśmy” w takiej formie budowania więzi z Bogiem i jednocześnie poprawy relacji w naszej rodzinie, to właśnie one stały się priorytetem w planowaniu naszego kalendarza. Na wakacje 2018, już w styczniu mieliśmy plan, ale pewnej soboty zadzwonił telefon, a w słuchawce wybrzmiało pytanie: „czy chcielibyście pojechać na OR I st. jako animatorzy małej grupy?”

W OR I st. uczestniczyliśmy kilka lat temu, ale jechać jeszcze raz...? Przecież chcemy realizować nasz plan. No właśnie nasz, a jaki jest plan Boga? Owszem, w jakiś luźnych rozmowach poruszaliśmy temat podjęcia kiedyś służby, aby odwzajemnić dobro, jakie otrzymaliśmy dzięki formacji w DK, ale to chyba jeszcze nie teraz… Na szczęście zwyciężyło „tak, teraz” i to wypowiedziane niezależnie przez nas oboje. Dalej poszło już gładko. Nasza para prowadząca pokrzepiała nas powtarzając, że Pan Bóg nie powołuje uzdolnionych, ale uzdalnia powołanych i zaufaliśmy tym słowom.

15 dni rekolekcji w Gosławicach minęło szybko, o wiele za szybko…. Przeżywając je jako animatorzy każdy dzień odkrywaliśmy zupełnie inaczej niż poprzednio, bardziej świadomie, pełniej, ale i odpowiedzialniej. Nasze obowiązki nie przeszkadzały nam w atrakcyjnym przeżywaniu czasu dla rodziny. Odwiedziliśmy wiele pięknych miejsc na ziemi tarnowskiej, m. in. sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny, kopalnię soli w Bochni, zamek w Nowym Wiśniczu itd. Nie zabrakło też kąpieli w pobliskim Dunajcu i na tarnowskiej pływalni.

Wszyscy uczestnicy szczególnie zapamiętali Dzień Wspólnoty, który mogliśmy przeżywać w Krościenku – tu już słowa nie wystarczą, trzeba tam być, aby poczuć ducha i siłę naszego ruchu.

Cieszymy się, że odpowiedzieliśmy „tak” i zdecydowaliśmy się ponownie przeżywać Oazę Rodzin I st. już jako animatorzy. Małżeństwom, które staną kiedyś przed podobnym wyborem, możemy powiedzieć śmiało: nie wahajcie się, tylko ufajcie!

Chwała Panu!

Asia i Artur
-----

Jezus mówi “Oto stoję u drzwi i kołaczę”. Często to pukanie w życiu codziennym jest ledwo słyszalne. Czas rekolekcji to swoiste wyważanie drzwi, obok którego nie można przejść obojętnie. Ten czas dał nam doskonałe zrozumienie 7 szans, które od tego momentu nie są dla nas ciążącymi zobowiązaniami, które trzeba wypełniać, tylko są drogą do szczęśliwego życia. Zrozumieliśmy, że kluczem do pogłębienia wiary i relacji z Bogiem jest Namiot Spotkania i lektura Pisma Świętego. Czas rekolekcji to czas, w którym, oprócz intensywnej pracy nad relacją z Bogiem, pracowaliśmy też nad naszą relacją małżeńską, poprzez dialog, adorację i wspólną modlitwę. Zrozumieliśmy jak ważny dla naszego małżeństwa jest dialog, który powinniśmy i chcemy planować z wyprzedzeniem. Zrodziło się w nas także pragnienie zaproszenia Boga do podejmowania razem wspólnych decyzji życiowych.

Ola i Piotr
-----

„Powierz Panu swą drogę, a On będzie działał”. Dla naszego małżeństwa to fundamentalne słowa, które wzięliśmy sobie do serca, właśnie podczas rekolekcji. Pełnienie woli Bożej to priorytet. Tylko to zapewnia rozwój małżonkom. Tak też jest z nami. Rekolekcje były dla nas czasem prawdziwej oazy. Czasem oddanym Panu i dziękczynieniem za otrzymane łaski, bo było ich wiele w ostatnim, trudnym dla nas roku.

Szczególną łaską dla nas było zapewnienie Jezusa, że jest i zawsze był z nami. W obecnej sytuacji życiowej ta pewność jest dla nas bardzo ważna i spowodowała, że patrzymy z wiarą na wszystkie wydarzenia. Pan Bóg pokazał nam, że w ucisku jakim się znaleźliśmy, został tylko On, a sytuacje, które wydawały się bez wyjścia, zaczęły się rozwiązywać i gdybyśmy wtedy Boga opuścili nic byśmy sami z siebie nie zrobili. Ta sytuacja nauczyła nas jak bardzo ważne jest zaufanie Bogu w najtrudniejszych sytuacjach życiowych.

Rekolekcje wakacyjne to czas łaski, budowania relacji z Bogiem i z małżonkiem. Czas oddany Bogu nigdy nie jest czasem straconym; Pan zastawia dla nas stół, trzeba tylko Mu otworzyć drzwi.

Ania i Mariusz
-----

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności