Na rekolekcje ewangelizacyjne Kościoła Domowego dostaliśmy zaproszenie od naszej pary pilotującej. Z chęcią i otwartością przyjęliśmy je. Tydzień przed rekolekcjami był trudniejszy. Mąż miał wypadek w pracy, ja trafiłam na dyżur stomatologiczny, a córeczka trafiła na izbę przyjęć do szpitala z powodu dużej ilości erytrocytów w moczu. Córeczka jest w domu, nadal w trakcie badań, więc na czas rekolekcji została z babcią. Dzień wyjazdu był również w jakimś napięciu. Pomimo dalszego bólu moich zębów i gorączki dojechaliśmy do ośrodka rekolekcyjnego Misjonarzy Krwi Chrystusa w Ożarowie Mazowieckim.

Rekolekcje były dla mnie czasem refleksji, doświadczenia siły modlitwy we wspólnocie i bliskości Jezusa Eucharystycznego pod dwoma postaciami Ciała i Krwi oraz działania Ducha Świętego. Znalazłam tu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Wiem, że Pan Bóg dopuszcza pewne wydarzenia w naszym życiu, żeby nas oczyścić: „Jesteśmy jak owoce sykomory” - powiedział kapłan prowadzący i dalej: „Aby poczuć w ustach słodycz owocu sykomory, trzeba ponacinać jego skórkę, żeby najpierw wylała się z niego gorycz”. Pomimo tego, że czujemy się niegodni, podczas modlitwy wstawienniczej kapłana za każde małżeństwo z osobna, dostaliśmy słowo, abyśmy włączyli się bardziej w życie wspólnoty: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię (...)” Mk 16, 15.

Wróciliśmy do problemów: mnie czeka usunięcie ósemki lub leczenie kanałowe, a jestem w pierwszym miesiącu ciąży; badanie USG dróg moczowych córeczki i badanie krwi; dalszy remont naszego jedynego pokoju; naprawa samochodu; zaległa praca magisterska męża, i inne obowiązki. Wróciłam umocniona.

Ufam Ci, Panie. Daj nam łaskę wytrwania w bliskości Twojego Słowa.

Elżbieta, żona Michała

 

Przyjechałem na rekolekcje obciążony problemami. Przed rekolekcjami miałem wypadek samochodem służbowym w czasie pracy. Wiem, że Opieka Opatrzności uchroniła mnie od groźnego wypadku, a skończyło się tylko na uszkodzonym lusterku pojazdu drugiej osoby. Na przestrzeni dwóch miesięcy obniżyli nam w pracy pensję: zabrali premię w wysokości 250 zł i tydzień przed wyjazdem na rekolekcje kolejne 500 zł, więc moja pensja zmniejszyła się prawie o 1/3. Zagubiłem relację z Bogiem w codziennych kłopotach, a w małżeństwie myślałem często, że to tylko ja mam rację. Rekolekcje tchnęły we mnie nowego Ducha. Po powrocie z rekolekcji chcę zrozumieć i poznać wroga, z którym toczymy walkę cielesną i duchową. W związku z tym powrócę do lektury Katechizmu Kościoła Katolickiego o siedmiu grzechach głównych, ponieważ trudno jest walczyć z kimś kogo się nie zna.

Michał, mąż Elżbiety

 

ORAE – rekolekcje jakże ważne właśnie dla rodzin

Znaczenie
ORAE - w ostatnim roku pracy często musieliśmy tłumaczyć ten skrót. Zauważyliśmy, że wiele małżeństw nawet takich, które aktywnie uczestniczą w życiu Domowego Kościoła, nie bardzo wie, co on oznacza. Zresztą wymowy ORA-E sami nauczyliśmy się dopiero będąc uczestnikami tych rekolekcji. Cóż więc takiego kryje ten skrót - Oaza Rekolekcyjna Animatorów Ewangelizacji. Pierwsza myśl, jaka przebiega przez głowę każdego, „Eee, to nie dla mnie, to za trudne, to nie moja droga". Nic bardziej mylnego. Jako rodzice jesteśmy powołani, by przekazywać Dobrą Nowinę naszym dzieciom, jako rodzina jesteśmy „środowiskiem formacyjnym i ewangelizacyjnym” (Zasady DK pkt. 14), by nieść Dobrą Nowinę w miejscu zamieszkania czy pracy, jako członkowie Ruchu Światło-Życie natomiast mamy „posługiwać na rzecz ewangelizacji” (Statut Stowarzyszenia DIAKONIA § 5). W drodze formacyjnej ORAE ma swoje miejsce już po OR (ONŻ) I st, choć zawsze należy podkreślić, że najważniejszym założeniem także i tych rekolekcji jest najpierw osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem, a potem głoszenie Dobrej Nowiny innym.

Nowa Ewangelizacja
Podczas ORAE poruszane jest bardzo dokładnie zagadnienie Nowej Ewangelizacji. Wiele ostatnio możemy przeczytać o działaniach, jakie podejmują poszczególne diecezje, ruchy czy parafie, by przekazać wszystkim ludziom doświadczenie Bożej miłości i zbawienia w Jezusie Chrystusie. Ale to właśnie na ORAE dowiemy się dokładniej, co oznacza Ewangelizacja - ta Nowa - Nowa w zapale, Nowa w metodach czy Nowa w swym wyrazie. To tu dowiemy się, dlaczego Jezus powołał rybaków, a nie rolników, to tu dowiemy się, do czego powołuje nas Chrystus, dowiemy się także, czym się różni głoszenie Kerygmatu od Katechezy. Bazą tych rekolekcji jest na pewno prawda, jakże ważna dla naszego rozwoju duchowego, że nasza wiara będzie wzrastać, o ile się nią będziemy dzielić.

Świadectwo
Powiedzieć dobrze świadectwo nie jest łatwo. Trzeba się do niego dobrze przygotować, a i tak jak się go wypowiada przez pierwsze sekundy serce bije ogromnie. Otrzymaliśmy na ORAE wiele cennych wskazówek, wiele praktycznych rad dotyczących mówienia i wiele materiałów, które już dziś ułatwiają nam to zadanie. Ufamy, że już nie będziemy zapominać, że wszystko zaczyna się od modlitwy i na modlitwie kończy. Ważnym i jakże radosnym doświadczeniem okazały się ćwiczenia praktyczne poznawanej „kerygmatycznej metody ewangelizacji”. Jej pierwsze słowa „Bóg kocha Ciebie dziś”, czy też ostatnie „I to wszystko?” - cały czas brzmią w naszych głowach. Ta wspólnota wakacyjna (diec. warszawska, łomżyńska i siedlecka) otwierała się na siebie, a Duch Święty jednoczył nas i pokazywał, gdzie w przyszłości możemy włączyć się w działania ewangelizacyjne. Z radością wiele małżeństw odkrywało prawdę, że trzeba wyjść z posługą (w każdym tego słowa znaczeniu) poza obręb swojego kręgu, by siebie i złożone w nas dary od Boga przekazywać innym.

Sekret Pawła
Św. Paweł przekazywał swoją miłość do Chrystusa, dzielił się swoją wiarą z innymi i mówił „Biada mi, jeśli bym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9,16b). Dobrze jest, aby z taką też myślą wzięło udział w ORAE każde małżeństwo. Nasza diecezja zaprosiła w te wakacje członków Ruchu Światło-Życie na takie rekolekcje do pięknie położonego Rościnna. Od początku zależało nam bardzo, by w rekolekcjach wzięły udział przede wszystkim małżeństwa z Domowego Kościoła. W program ORAE został wpisany dłuższy, poobiedni czas dla rodziny, konferencje były krótsze, ale zostały rozłożone na kilka dni, był to zatem czas dobrze zorganizowany zarówno dla rodziny, jak i dla bliźniego. Nad przebiegiem rekolekcji czuwali Karolina i Rafał Kowalewscy (z Diakonii Ewangelizacji), a poprowadził je odpowiedzialny za Diecezjalną Diakonię Ewangelizacji ks. Tomasz Moch, któremu pomagał diakon z Warszawskiego Seminarium Grzegorz Demczyszak.

W dobie mocnego rozwoju nowych kręgów w naszej diecezji widzimy potrzebę, aby każdy „krąg” wraz ze swoją parą pilotującą wyjechał na Rekolekcje Ewangelizacyjne (kerygmatyczne, nie katechetyczne) w ciągu trwania etapu Ewangelizacji i Pilotażu. Wiąże się to z koniecznością zwiększenia par odpowiedzialnych za poprowadzenie RE i nie ukrywamy, że pragnieniem naszym jest, aby także i te pary prowadzące przeżyły takie rekolekcje, jakim jest ORAE.

Chwała Panu!

Beata i Jarek Bernatowicz
Archidiecezja Warszawska

ORAE Świadectwo Beaty Bernatowicz, wypowiedziane na DWDD październik 2012 (do posłuchania) ==>>

Szczęść Boże,

Byliśmy uczestnikami rekolekcji ewangelizacyjnych dla małżeństw w Ożarowie Mazowieckim. Był to święty i błogosławiony czas dla naszego małżeństwa. Trudno od razu po rekolekcjach mówić o owocach tego czasu, ale wniosły one pokój i radość do naszych serc. Pozwoliły oderwać się od rzeczywistości i wyciszyć, aby bardziej zbliżyć się do Boga. Doświadczyliśmy ogromnej łaski Miłosierdzia Bożego. Msza Święta kończąca rekolekcje dała nam odczuć bliskość Jezusa. Ośrodek, w którym odbywały się rekolekcje jest bardzo przestronny, wygodny i daje możliwość wyciszenia. Polecamy!

Marzanna i Grzegorz Kowalscy

_______________________________________________________________________________________________

 

Rekolekcje ewangelizacyjne w Ożarowie były naszymi pierwszymi rekolekcjami. Samo to, że na nie dojechaliśmy było małym cudem, bo wszystko wskazywało na to, że nam się nie uda. Dotarliśmy spóźnieni, dopiero w sobotę rano, mąż z mocno mieszanymi uczuciami, ja przez to podenerwowana, że to może jednak nie dla nas. Ale już pierwsze spotkania, konferencje prowadzone przez wspaniałego ks. Tomka Kądzika zaczęły mocno trafiać do naszych serc. Najmocniejszym momentem tych rekolekcji dla nas była przecudna Eucharystia sobotnia i przyjęcie Pana Jezusa jako naszego Zbawcę. Świadectwo Izy również odebraliśmy w bardzo osobisty sposób, ponieważ borykamy się z chorobą dziecka i utwierdziliśmy się tylko w przekonaniu, że możemy zaufać tylko Bogu i w Nim pokładać nadzieję. Podczas modlitwy wstawienniczej, którą również przeżywaliśmy po raz pierwszy, poczuliśmy przeogromną, wręcz nieopisaną moc płynącą na nas od Pana, a ja pierwszy raz poczułam, że jest Ktoś, kto czuwa zawsze nade mną.
Ogromnym przeżyciem był dla mnie sakrament pokuty, podczas którego pozbyłam się poczucia winy i ciężaru ze swoich pleców. Zrozumiałam, że wszystko, co przeżyliśmy zanim na nowo wstąpiliśmy do Kościoła, było po to, aby z jeszcze większą siłą poczuć Bożą miłość.

Chwała Panu,

Renata i Marcin Osieccy


Nasza droga do Domowego Kościoła nie była typowa. Włączyliśmy się kilka lat temu, będąc wiekowo w górnej strefie stanów średnich i mając dorosłe dzieci. Moment zaproszenia był dla nas wyraźnym znakiem od Pana. Tak to rozpoznaliśmy, odpowiedzieliśmy i trwamy. Nie przychodzi nam to łatwo, a szczególnie trudne są wyjazdy rekolekcyjne. Bierze się to po pierwsze z naszej sytuacji rodzinnej - pod naszą opieką jest Piotr, brat Ani i trudno go zostawić na dłuższy okres czasu. Po drugie nie jesteśmy zbyt towarzyscy i najlepiej czujemy się  w gronie rodzinnym. Wreszcie - po trzecie - różnica wieku i to, że nie ma z nami dzieci powoduje, że na ogół stoimy z boku i otwieramy się bardzo powoli. Z takim nastawieniem jechaliśmy i na te rekolekcje.

Raczej z obowiązku, niż z entuzjazmem, choć Pan zadbał dla nas o komfortowe warunki - przyjechały wszystkie rodziny naszego kręgu, a Piotr został pod opieką naszych dzieci, w dodatku jesteśmy w górach, po których bardzo lubimy chodzić. Początki były trudne. Wyczekiwaliśmy na wolny czas, żeby „wyrwać się” choć na chwile na szlak i pobyć tylko ze sobą. Ale w następne dni stwierdziliśmy, że chętnie wracamy z górskich wycieczek na kolejne punkty programu. Liturgia i zgłębianie tajemnicy Paschy to tematy ciekawe poznawczo i kluczowe w naszym życiu chrześcijańskim. Ważnymi momentami były Droga Krzyżowa i Exodus, wspólne przeżywanie, trudy wędrówki i wzajemna pomoc. Czuło się, że jesteśmy razem i że wśród nas jest Pan. To jest dla nas ważne przeżycie, bo mimo, że przed laty wycofaliśmy się z różnych ruchów religijnych i postanowiliśmy realizować tzw. „tradycyjny” model życia chrześcijańskiego, to z czasem okazało się, że brakuje nam wsparcia, jakie daje wspólnota. Choć zasadniczym tematem biblijnym dwójki było wyjście Izraelitów z niewoli egipskiej i nasze z niewoli grzechu, to dla nas ważne okazało się odkrycie analogii powołania Mojżesza ze zdarzeniami z naszego życia. Różne wspólnoty, trochę szamotania się i polegania na sobie to 40 lat w Egipcie. „Tradycyjne” chrześcijaństwo - mała stabilizacja z tendencją spadkową to kolejnych 40 lat na pustyni i wreszcie Domowy Kościół - po ludzku patrząc - spóźniony, bo dzieci już wychodzą z domu. Nie do końca rozumiejąc czemu my, odpowiadamy Panu - TAK.

A.A. Konieczni
Rejon Nadwiślański

 

Przyjechałam tutaj z radością, gdyż czułam się jak wędrowiec, który z trudów pustyni wkracza na oazę. Ponownie uporządkowałam swoją hierarchię wartości, w której Bóg jest na pierwszym miejscu, a następnie mąż i dzieci. Wcześniej praca i pieniądze były bardzo wysoko. Na jednym Namiocie Spotkania otrzymałam Słowo, aby nie troszczyć się o to, co nie jest chlebem i nie nasyci. Mam także nowe spojrzenie na Eucharystię, która jest szczytem i źródłem chrześcijańskiego życia. Sądzę, że przeżywam Eucharystię głębiej, wiedząc jakie jest znaczenie znaków i aktów, które się podczas niej dokonują. Odkrywcze jest dla mnie to, że Ciało Pana Jezusa jest nie tylko odniesieniem do rzeczywistości duchowej i nadprzyrodzonej, ale realnym, fizycznym pokarmem, który Pan Jezus zostawia, byśmy Go spożywali. To wspaniałe, że w tak prosty dla człowieka sposób, możemy Boga przyjmować jednocześnie w wymiarze duchowym, jak i cielesnym. Gdy przyjmuję Ciało Pana Jezusa, Ono uzdalnia mnie do dawania siebie, tak jak On oddał się nam. Uzdalnia do wyjścia z niewoli - grzechów, zniewoleń, ograniczeń, do pełnienia Jego woli.

Aneta (i Robert) Dyczkowscy
Rejon Pruszkowski

 

„Eucharystia - manną Ludu Bożego. Szukajmy Jego sprawiedliwości, w wszystko inne będzie nam dodane.”

Do Domowego Kościoła należymy krótko, bo tylko rok. Pan powołał nas przez naszego animatora. Zaczęliśmy od rekolekcji I stopnia. Przez cały rok zastanawialiśmy się, czy jest to na pewno dla nas, bo nie znamy Pisma Św., nie potrafimy pięknie mówić (jak Mojżesz)… itp. W czerwcu zostaliśmy wybrani parą animatorską i wtedy zaczęliśmy się poważnie zastanawiać, że chyba tak musi być, że Bóg chce od nas czegoś więcej, chce, abyśmy uczyli się Go i trwali z Nim. Na rekolekcje też mieliśmy nie jechać, bo wyjątkowo w tym roku nie pokryły się nam z mężem terminy urlopów. Okazało się jednak, w ostatniej niemalże chwili, że jednak wspólny urlop jest możliwy. Uradowana zaczęłam szukać miejsca. Znalazłam właśnie tu, w diecezji warszawskiej. Wszystko poukładało się samo tzn. tak jak zaplanował dla nas Bóg.

Rekolekcje II stopnia w Wiśle uświadomiły mi, że droga, na którą weszliśmy, jest drogą, którą oświetlił nam Bóg - tą właściwą i że nie ma sensu kombinować i zastanawiać się, jak to czynił Mojżesz: Czy to ja? Czy potrafię? Przecież nie umiem pięknie przemawiać… Myślę, że najwyższa pora wreszcie podnieść głowę, wziąć do ręki Pismo Święte i z nim dalej iść przez życie. To w nim zawarte jest wszystko, co chrześcijanin powinien wiedzieć. Wiedzieć i rozumieć. No właśnie. Kiedy czytam fragmenty Pisma Świętego niestety nie rozumiem… Dobrze było więc słuchać księdza Grzegorza, kiedy tłumaczył przeczytany tekst w dostępny sposób, wtedy mogłam z większą łatwością wchodzić w to Słowo.

Za to wszystko, czego doświadczyłam każdego dnia na rekolekcjach dziękowałam Panu swoim śpiewem. Kiedy śpiewam, wtedy najbardziej czuję łączność z Bogiem. Wtedy osiągam szczyt swojej modlitwy i bardzo ją przeżywam, choćby nawet w śpiewanych psalmach. Podczas rekolekcji śpiew miał dla mnie znaczącą rolę, pomagał mi w skupieniu się na modlitwie. Bardzo cenne były dla mnie uwagi muzycznego Piotra na temat śpiewu - głównie w psalmach, na pewno będę o nich pamiętać, kiedy wrócę do swojej parafii.

Wzruszyłam się kiedy swoje świadectwo dawali Ewa i Tomek. Mi ciągle brak odwagi, żeby powiedzieć, co czuję.

Rekolekcje uświadomiły mi (choć tak naprawdę o tym wiem), że nie jestem idealna, że w moim życiu, na mojej drodze są ludzie, od których uciekam, bo mnie skrzywdzili lub mnie po prostu denerwują. Postanowiłam, że po powrocie muszę odbudować moją relację z tymi ludźmi, że muszę naprawić to, co odkładam na potem. Myślę, że to potem właśnie nastąpiło. W sposób wyjątkowy przeżyłam spowiedź świętą. Poczułam się po niej lekko. Cały czas czułam silną obecność Boga we wszystkim, co się tutaj działo. Jak niezwykłe jest to, że to właśnie mnie wybrał Bóg i kazał przyjechać do Wisły. On wszystko wie. Wie, że potrzebuję Jego pomocy i pomaga mi. Daje tyle dobra… Pozwala mi być przy Nim, cały czas mi przebacza i daje Siebie.

Po tych rekolekcjach mam pragnienie, dojrzałam do tego, żeby dać świadectwo w naszej diecezji - o tym, co teraz czuję, ile zrozumiałam i gdzie jest moje miejsce, co powinnam robić, którą droga iść. I o tym jak Pan wprowadził nas na tę drogę - DROGĘ DOMOWEGO KOŚCIOŁA. Chwała Panu!

Ania (i Sławek) Błaszczak
Diecezja lubelska

 

W Domowym Kościele jestem od niemal 4 lat, przez pierwsze dwa lata nie wyjeżdżałem jednak na rekolekcje. W zeszłym roku byliśmy z żoną na I° Oazy, teraz wzięliśmy udział w II°. Po przeżyciu tego stopnia muszę bezwzględnie stwierdzić, że rekolekcje są niemal koniecznością, by dobrze przeżywać rok formacyjny i lepiej skupiać się na danych przez Pana zadaniach w codzienności. Dużo dała mi szkoła liturgii. Wprawdzie jestem teologiem i liturgikę miałem na studiach, ale z trójką w indeksie mogę powiedzieć, że jest to temat, który wciąż muszę sobie powtarzać i utrwalać. Inne treści, np. z homilii księdza, były dla mnie zupełną nowością i odkryciem, pozwalającym dostrzec potencjalne szanse w dawaniu Chrystusa innym. Podczas Dnia Wspólnoty przez moment żałowałem, że nie byłem nigdy w Oazie młodzieżowej i nie mogłem przeżywać tych wszystkich wzruszeń, jednak i tu, w Domowym Kościele, miałem możliwość wczuć się emocjonalnie w spotkanie z Panem Jezusem i współmałżonkiem, np. podczas modlitwy współmałżonków przed Najświętszym Sakramentem. Także modlitwa wstawiennicza dostarczyła mi wielu wzruszeń, pozwoliła poczuć moją wartość w oczach bliźnich i Boga. Wiele dobrych, ważnych rzeczy usłyszałem też na temat animowania kręgu, co z pewnością przyda się w późniejszych latach. Wyjeżdżam z tych rekolekcji umocniony, z nową siłą do działania i z mocnym postanowieniem o nieopuszczeniu rekolekcji w przyszłych latach.

Mateusz (i Ola) Gajek
Rejon Północny

Człowiek wolny jest szczęśliwy.

Zdarza się, że KWC podpisujemy pod wpływem emocji. Niektórzy uważają, że tak nie powinno być. Wydaje mi się, że ulegamy emocjom, nastrojom, argumentom, bo nie jesteśmy w pełni wolni, bo nasze serca uwikłane są w wielorakie niewole. Czy więc decyzja podyktowana porywem serca przynosi mniejsze owoce?

Nie pamiętam już dziś, co spowodowało podpisanie przeze mnie deklaracji czternaście lat temu. Co jakiś czas zdarzają się sytuacje, gdy poza modlitwą nie mogę nic zrobić i utwierdzam się, że podpisałabym tę deklarację jeszcze raz:
• gdy ktoś z naszego kręgu w ciągu kilku miesięcy, niespodziewanie dla wszystkich, lądował na odwyku,
• gdy mój uczeń przeprowadzał się do babci, bo rodzice piją notorycznie,
• gdy codziennie na klatce mijam sąsiada w upojeniu alkoholowym.

Są to ludzie, którzy mnie otaczają, ale po wielu latach zrozumiałam, że krucjatę podpisałam też dla siebie. Nieustannie odkrywam swoje niewole, lęki i sytuacje, których oszczędził mi Pan Bóg. Owoce krucjaty widać w drugim pokoleniu. Nasze dorosłe dzieci nie piją, nie palą, nie „biorą”. Choć deklarację podpisała tylko Agata, chłopcy są harcerzami, tak samo jak żona Daniela i narzeczona Konrada. Nie muszę się bać, że moje dziecko wróci nietrzeźwe z imprezy, że po pijanemu będzie chciało zejść z balkonu na siódmym piętrze, że nie będzie rano pamiętało, gdzie niebezpiecznie rozcięło rękę. Nie boję się dzieciom pożyczać samochodu. Nie znaczy to, że nie ma innych problemów, ale jest łatwiej, bo jest ich mniej. Może łatwiej jest zachować całkowitą abstynencję, niż pić z umiarem.

W tym roku uczestniczyliśmy w rekolekcjach tematycznych „Jedność małżeńska a finanse” i mogłam zobaczyć, jak bardzo jestem przywiązana do tego, co mam, jak trudno przychodzi mi czasem dawanie, jak wiele muszę się uczyć miłowania, czyli posiadania siebie w dawaniu siebie. Jestem niewolnikiem ludzkiej opinii, własnej drobnej przyjemności, niewolnikiem krytykowania i gadania za plecami.

Dopiero człowiek wolny jest szczęśliwy. Krucjata jest jednym ze środków do szczęścia, gdyż pozwala odkrywać własne niewole i wyzwalać się z nich. Więc może ty też chcesz w pełni wyzwolić siebie i podać rękę naszym braciom?

Krystyna Pawlak, Łódź

Jesteś tu:

Serwis wykorzystuje pliki cookies w celach wskazanych w polityce prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki.

Polityka prywatności